Ketoza nie działa?
Ketoza jest stanem, w którym organizm używa ciał ketonowych i tłuszczu jako fizjologicznie preferowanego źródła energii w stosunku do glukozy.
- podaje Dawid Dobropolski w swojej publikacji "Ketoza. Wejdź na wyższy poziom."
Stan ketogeniczny może być efektem albo dobrze prowadzonej diety ketogenicznej, albo wygłodzenia, albo mocnego wysiłku fizycznego - wszędzie mamy jeden mianownik - braku glukozy.
O objawach i korzyściach z ketozy pisać nie będę. Każdy, komu udało się zamienić paliwo glukozowe na tłuszczowe (w dużym uproszczeniu), zapewne ich doświadczył i nie czytałby teraz tego artykułu.
A co jeśli nie możesz wejść w ketozę, mimo że się wszystko robisz dobrze?
No właśnie. Bo albo nie robisz tego dobrze, albo powód leży gdzieś indziej.
Co możesz robić źle?
- spożywasz za dużo węglowodanów
Podstawowym problemem jest to, że nie liczymy. Jeśli nie ważymy pokarmu to statystycznie zjadamy 20% więcej niż nam się wydaje, że zjedliśmy. Idąc dalej, jeśli zjadamy przy tym za dużo węgli, to organizm nie zacznie przestawiać się na pozyskiwanie energii z tłuszczu, nie zacznie produkować ciał ketonowych w odpowiednich ilościach - ergo - nie wchodzisz w ketozę. Może być też tak, że w ogóle nie wiesz ile węglowodanów masz zjadać i stosujesz dietę (ostatnio modną) intuicyjną. Przyjmuje się, że aby magia ciał ketonowych zaczęła działać, powinieneś oscylować w granicy 20 do 50 g węglowodanów netto dziennie. Naturalnie są to dane bardzo orientacyjne, nie uwzględniające wagi, płci.
- zjadasz ukryte węglowodany
Czyli spożywasz pokarmy, których nie podejrzewasz o zawartość węgli i nie dodajesz ich w bilansie, np. alkohol. Również za duże spożycie białka vs. tłuszcz może spowodować przemianę białka w glukozę
- źle liczysz / nie słuchasz swojego ciała
Możliwe, że jednak jesteś w ketozie, ale masz niedokładny przyrząd pomiarowy do ciał ketonowych lub nieodpowiednio przeprowadzasz badania. Jeśli nie używasz narzędzi i opierając się na odczuciach stwierdzasz, że nie ma różnicy w samopoczuciu i np. nie gubisz dodatkowo kilogramów, to również Cię zasmucę. Może być tak, że po prostu nie zobaczysz fajerwerków, a tłuszczu podskórnego nie spalasz, bo przejadasz za dużo kalorii (w diecie opartej na tłuszczach i małej objętościowo, a okres adaptacji takiej właśnie diety wymaga, jest niezwykle łatwo o brak kontroli nad kaloryką).
A co jeśli powód leży gdzie indziej?
Czas na mojego królika z kapelusza.
Dehydrogenaza alkoholowa, w skrócie ADH.
Kiedy trafiłam na to pojęcie podczas studiowania fizjologii, wszystkie puzzle wpasowały się w siebie. Wcześniej wydawało mi się bardzo dziwnym, że mimo spełnienia wszystkich wymagań i ścisłego trzymania się diety, kaloryki i przy wzmożonej aktywności fizycznej, zdarzają się (nieliczne, ale zawsze) przypadki osób, które nie mogą wejść w ketozę. Dotknęło to również mnie. A odpowiedź leży, jak to zwykle bywa, w fizjologii.
W skrócie, ADH jest enzymem, który uczestniczy m.in. w metabolizowaniu alkoholu i ciał ketonowych. Enzym ma każdy, ale każdy ma w innej ilości. I teraz, osoby, które mają go w odpowiednio dużej ilości, lekko przechodzą kaca lub wcale nie odczuwają skutków "dnia wczorajszego", mają "mocną głowę", szybko trzeźwieją. W zdecydowanej mniejszości istnieją jednak przypadki osób, które kompletnie nie metabolizują dobrze alkoholu, pół piwa potrafi ich położyć pod stołem a dzień wczorajszy odchorowują przez dwa następne dni wycięte z życiorysu. Te właśnie osoby mają stosunkowo niski poziom ADH. Jak już wspomniałam, ADH odpowiada również za metabolizm ciał ketonowych, w związku z czym = dużo enzymu - łatwe wejście w ketozę, mało enzymu - ciężkie wejście w ketozę.
Jeśli zatem masz "słabą głowę", to bardziej niż pewne, że i również w stan żywienia ketonami będzie Ci bardzo ciężko wejść, o ile w ogóle będzie to możliwe. W moim przypadku nie było. I tak, po pół piwa mogę też kończyć imprezę:)